18 December, 2010
dosiego
Stary, nieco absurdalny, nieco irytujący, smutny poniekąd... niech już odejdzie w niepamięć. W Nowym życzę sobie szczęścia.
Wam też...
To not to finish the year without images, in December - just a few of winter.
Old year - slightly absurd, slightly annoying, somewhat sad ... let him go. In the new one I wish myself happiness.
The same to you...
29 November, 2010
21 November, 2010
14 November, 2010
26 October, 2010
23 October, 2010
21 October, 2010
17 October, 2010
13 October, 2010
09 October, 2010
30 September, 2010
28 September, 2010
05 August, 2010
29 July, 2010
21 July, 2010
Dla D.
Chciałbym, moja kochana, wiedzieć, czy przed końcem
Przyszła Ci na myśl pewna dziecięca zabawa:
Biegnie się w niej po wąskim ogrodowym murku
(Musiałaś, jestem pewien, bawić się tak nie raz)
I myśli, że to krawędź skalnego urwiska,
A po obu stronach są białe przepaście
Tak głębokie, że wzrok w nie całkiem się zapada;
Kiedy się ktoś na murku za bardzo wychylił,
Bojąc się, że upadnie, zeskakiwał w dół
I myślał przez chwilę: Tak jest, gdy się umiera.
Tak było życie temu. A teraz odeszłaś
I nie będziesz się bawić w zabawę dorosłych,
W której wyprostowani, po skalnej krawędzi
Wciąż biegną nad przepaścią, nie patrzą na boki
I nie mogą zeskoczyć, gdy się boją upaść.
HN
19 July, 2010
16 July, 2010
opener 2010
Nie lubię swojego telefonu. Nie lubię ponieważ nie potrafię się z nim dogadać w kwestii współpracy. Nie lubię do tego stopnia, że kilka razy byłem gotów przeprowadzić testy zderzeniowe urządzenia. Nie lubię go też za produkowane "zdjęcia", o których generalnie można powiedzieć nic dobrego i że są zielone. Są jednak chwile gdy należy zapomnieć o uprzedzeniach.
14 July, 2010
szczęścia!
A na marginesie spostrzeżenie. Wcale łatwo jest zrobić dobre zdjęcie ślubne, którego walory nie wynikają ze skromnych możliwości PS. No i już wiem dlaczego większość fotografów ślubnych używa jednak aparatów, których najważniejszy, jak mniemam parametr wyrażony jest w klatkach na sekundę.
12 July, 2010
13 June, 2010
Pod wulkanem (Under the Volcano)
Około sześćdziesiątki. Niczym nie wyróżniający się, ale o przyjaznym nastawieniu. Zaniedbany, ale nie odstraszający. Bardzo kulturalny. Siedzimy na ławce w cieniu. Rozmawiamy. Równo czterdzieści dni temu w kamienicy za naszymi plecami zmarła jego matka. Od tamtej pory on nie wraca do swojego mieszkania. Z resztą nie ma po co ani do kogo wracać. Żona od wielu już lat
choruje na przewlekłą depresję. Od jakiegoś czasu w ogóle nie wypuszczają jej ze szpitala psychiatrycznego. Zdiagnozowano schizofrenię. W zasadzie żona odeszła już dawno temu. Nawet, gdy była, to jakby jej nie było. On odwiedza ją jednak w szpitalu dość często, rozmawia z pielęgniarką i lekarzami. Ojciec pracował na kolei, dlatego tutaj w tej dzielnicy, w kamienicy przy tym podwórku, dostał mieszkanie z przydziału, żeby było blisko. Mieszkało się w porządku, choć ciasno, bo rodzeństwa dużo. Teraz, gdy rodzice oboje odeszli z rodziną raczej nie utrzymuje kontaktu. Z bratem czasem porozmawia. Jest córka w Niemczech, a od
niedawna jest też wnuk. Z córką udało się spotkać kilka miesięcy temu, przy okazji badań, które małżonka mogła wykonać tylko za granicą. Spędzili razem dwa tygodnie, ale potem trzeba było wrócić. Teraz jest sam, bez wsparcia, bez pomocy z niczyjej strony. Z resztą on nie chce pomocy, nie chce być dla nikogo problemem. Nigdy nie odmawiał pomocy, ale sam prosić o nią też nie potrafi. Już teraz wszystko mu jedno. Mieszkanie po rodzicach oddał bratu, jemu jest bardziej potrzebne. Sam mieszka po chmurką, bo tak woli. Pod chmurką też pewnie odejdzie. Byleby deszcz nie padał, to każda ławeczka jest lepsza od tych dwudziestu pięciu metrów, do których go
przeniesiono gdy nie było z czego zapłacić. Z resztą i w tym rachunki nie opłacane już od dawna – ktoś inny mógłby mieć użytek z tego mieszkania, jemu niepotrzebne już. Jedyne co pozwala poczuć się lepiej to alkohol, pozwala zapomnieć. Dużo pije, od dawna, przy każdej sposobności. Wrzody żołądka, bez alkoholu nie pozwalają już nawet zjeść. Tylko, gdy wypije butelkę „atramentu” może coś przełknąć, wtedy jest dobrze. Mimo, iż nie widać cierpienia, to wyraźnie można wyczuć rezygnację, zmęczenie. To z resztą sam przyznaje - jest zmęczony życiem, swoje przeżył i teraz już wszystko mu jedno. Nie boi się śmierci, ale nie chce już o tym
rozmawiać. Zmiana tematu. Sprawia wrażenie nadzwyczaj mądrej i oczytanej osoby. Szkoda, że nie udało się skończyć studiów. Cztery lata na geografii z bardzo dobrymi wynikami i trzeba było przerwać. Nie chce powiedzieć dlaczego. Rozmawiamy o fotografii, "bo to bardzo fajnie, że się tym interesuję". Zna wielu polskich fotografów, a wśród nich nazwiska, których dotąd nie słyszałem. Wie czym jest Word Press Photo. Zadziwia mnie swą wiedzą na kilka innych tematów, wiedzą wyczytaną w setek książek, które kiedyś pochłaniał. Jego ulubiona - „Pod wulkanem ( Malcolma Lowry'ego)”, bo prawdziwa. Czas mija, przychodzą starzy sąsiedzi, ja muszę już iść. Żegnam się pozostając pod wrażeniem. Zastanawiam się czy kiedyś go jeszcze spotkam. Zastanawiam się czy chce mi się dziś jeszcze robić zdjęcia. Pan Mirek.
09 June, 2010
06 June, 2010
29 May, 2010
tricot
pilnować trza panie bo rozkradną. bo to wiadomo co za draby się za murem czają?
man must watch because of stealing. because you never know what lurk behind a wall
28 May, 2010
26 May, 2010
23 May, 2010
19 May, 2010
13 May, 2010
kfakfa
w końcu dorwałem skaner. i chociaż zmasakrowałem swoje pierwsze negatywy i tak micha się cieszy... przynajmniej z tego.
Finally I caught up the scanner. Although I massacred my first negatives, I enjoy them!